9:00 - 17:00

Godziny Otwarcia

22 212-54-54

Kontakt

Facebook

LinkedIn

Blog

Zamki na piasku i dzikie węże

Sezon ogórkowy w pełni, toteż tylko patrzeć, a z otchłani szkockiego jeziora Loch Ness wychynie legendarny potwór. Jak wiemy, Szkocja to kraina zamków, więc potwory w jeziorach bardzo do nich pasują. U nas, w Puszczy Noteckiej, w obszarze chronionym Natura 2000, też powstaje, choć całkiem wbrew naturze, ogromne zamczysko. Chcemy dogonić Szkocję? Ale ich zamki powstawały w średniowieczu, zgodnie z obowiązującym wtedy prawem. Zamczysko nasze, krajowe, pnie się w górę i rozrasta imponująco na boki (można zobaczyć zdjęcia w internecie) współcześnie, też zgodnie z prawem. Tylko w Szkocji prawo nadawał mądry król, a u nas zbiorowy idiota. I teraz, w samym środku ogromnej inwestycji, ktoś się podrapał za uszkiem i bąknął, że trzeba będzie zbadać, czy aby wielki zamek w objętej ochroną puszczy powstaje legalnie!

I ruszą w puszczę rozmaite służby, i przeprowadzą kontrole, i nagłośnią swoje „tajne” raporty. Wyniknie z nich być może to, co każdy przytomny człowiek wie od razu, jak tylko zobaczy te mury na wydartym Naturze 2000 piasku, że ta cała budowa to  jawne szyderstwo z rozumu, sprawiedliwości i ochrony środowiska….

Widzę jednak pewną korzyść. Otóż w okolicach Warszawy błąka się monstrualny boa dusiciel. Jak wiemy, w Polsce nie tylko można budować zamki, gdzie się chce, ale i hodować niebezpieczne bestie w domu. A jak się gad znudzi, albo będzie za dużo żarł, to go wtedy wywozimy w krzaki i problem z głowy. Czy raczej z pustego łba… Przy okazji: żadne prawo w praktyce nie działa i nie chroni nas przed ziomkami trzymającymi w domach węże, jadowite pająki oraz skorpiony. Teoretycznie chroni. Praktycznie nie chroni i teraz pyton głodny się błąka, a ludność w strachu chowa kury i psy po chałupach. Lecz precz lęki. Trzeba węża odłowić i ciupasem przemeldować do Puszczy Noteckiej. Niech zapadnie w tę puszczę, niech legendą obrasta, a pojawia się tylko czasami pod zamkiem. I będzie piękniej niż w Szkocji. Bo głupiej już jest.

Autor: Wojciech Brochwicz